W tym artykule dowiecie się jak jedno serce potrafi rozgrzać całą wieś. Zapraszamy do lektury rozmowy z kobietą, która z dumą mówi: „Jadwisin to nie tylko miejsce na mapie – to wspólnota, która żyje i rozwija się razem”.
Filip: Wieś Jadwisin to miejsce z historią, tradycją, niezwykłą społecznością, która potrafi współpracować i tworzyć lokalną rzeczywistość. O tym, jak wygląda codzienność na stanowisku sołtysa, jakie są potrzeby mieszkańców oraz jak kształtuje się przyszłość Jadwisina porozmawiamy z Pani Angeliką Cybas - sołtys wsi Jadwisin.
Anastazja: Bardzo dziękujemy, że zgodziła się Pani przyjąć nasze zaproszenie i odpowiedzieć nam na serię pytań dotyczących Pani działalności jako sołtysa Jadwisina.
Grzegorz: Pani sołtys, ciekawi mnie, jak wygląda Pani codzienna praca na rzecz lokalnej społeczności, czy może Pani pokrótce o niej opowiedzieć?
Angelika Cybas: Oczywiście z wielką przyjemnością! Jeśli chodzi o codzienną pracę, to są to zgłoszenia od mieszkańców Jadwisina- telefony, czasem też osoby przychodzą po prostu do mnie osobiście, żeby porozmawiać, żeby zgłosić jakiś problem albo sprawę typu opróżnienie kosza na śmieci, zakup leków. Niekiedy są też tematy, które przerastają moje możliwości i muszę się z nimi udać do urzędu. Tak wygląda moja codzienna praca.
F.: Co było dla Pani największym wyzwaniem po objęciu tego stanowiska?
A.C.: Największym wyzwaniem był sam fakt (a okazało się to, gdy obudziłam się następnego dnia rano), że do tej funkcji sołtysa nie ma żadnej instrukcji obsługi. Musiałam się absolutnie wszystkiego nauczyć i wszystkiego dowiedzieć, szczególnie w zakresie tego, do kogo z daną trudnością się zgłosić. Tak naprawdę za każdym rozwiązanym problemem, który tutaj w Jadwisinie w sołectwie się pojawia, stoi sztab ludzi. Urzędnicy z UMiG, z Zakładu Komunalnego, z Serockich Inwestycji Samorządowych, ze Straży Miejskiej, więc musiałam te wszystkie osoby poznać, żeby wiedzieć do kogo w razie komplikacji mogę się zgłosić.
A.: Z jakich dotychczasowych działań jest Pani najbardziej dumna?
A.C.: Jestem dumna z tego, że udało mi się nasz Jadwisin troszkę ożywić. Mieszkańcy bardzo angażują się w działania, na pewno w dużo większym zakresie niż wcześniej. Chętnie uczestniczą w akcjach, które organizuję, bardzo chętnie dają coś od siebie i to jest takie piękne. Nie wybrałabym żadnej inicjatywy, z której jestem najbardziej dumna, bo tak naprawdę każde wydarzenie było wyjątkowe i angażowało dużą liczbę osób do obsługi i organizacji. Nie da się porównać jednej inicjatywy do drugiej.
G.: Jakie są obecnie największe wyzwania stojące przed mieszkańcami Jadwisina? Czego najbardziej potrzebuje wieś, by mogła dalej się rozwijać?
A.C.: Wieś najbardziej potrzebuje kanalizacji, wodociągów i modernizacji dróg, które w tej chwili są gruntowymi. Myślę, że to najważniejsze, bo stanowi o komforcie mieszkańców i bardzo poprawia jakość życia. Będą to bardzo drogie inwestycje, milionowe i mimo że są to tylko trzy elementy, pociągają za sobą bardzo duże koszty wykonania.
F.: Jak wygląda współpraca z władzami Gminy Serock? Czy mieszkańcy mogą liczyć na realne wsparcie?
A.C.: Z mojej perspektywy współpraca z władzami jest bardzo dobra. W każdej chwili mogę skontaktować się i spotkać z Panem wiceburmistrzem Markiem Bąbolskim, który odpowiada za sprawy sołeckie. Nie ma tematu, który ,,odpuszczamy” albo, na który nie reagujemy. Nie każdą rzecz da się rozwiązać albo załatwić od razu, natomiast za każdym razem próbujemy znaleźć jakieś wyjście. Urzędnicy w naszej gminie są naprawdę przyjaźnie nastawieni do ludzi i współpraca między nami układa się bardzo dobrze.
A.: Co daje Pani największą radość i satysfakcję w wykonywanej pracy?
A.C.: Największą radość i satysfakcję, daje mi sytuacja, kiedy w głowie rodzi się jakiś pomysł albo myśl - zrobimy to tak, a potem przechodzimy do działania. Cała realizacja tego, co sobie wymyśliłam, finał, to jest sens tej pracy. Wielką radość sprawiają mi uśmiechy dzieciaków, gdy coś jest dla nich organizowane, a także zwykłe słowo “dziękuję” po zebraniu wiejskim. To są takie proste rzeczy, ale dla mnie są one najważniejsze.
G.: A co skłoniło Panią do kandydowania w wyborach w sołectwie i objęcia tej funkcji?
A.C.: To jest bardzo ciekawe pytanie, dlatego, że ja sama nie znam do końca odpowiedzi na nie. Zdecydowałam ostatecznie, że chcę startować w nich, wieczorem przed wyborami. Myślę, że zrobiłam to dlatego, że mój tata był sołtysem i znałam specyfikę tej pracy- tej funkcji i po prostu chciałam spróbować. Poza tym ja zawsze lubiłam kontakt z ludźmi, więc czułam, że mogę się w tym działaniu sprawdzić.
F.: A jakie cechy trzeba posiadać, aby móc pełnić ten urząd?
A.C.: Trzeba mieć bardzo ,,grubą skórę” i dużo uśmiechu. Sołtys, można powiedzieć, że to jest taki dyżurny od wszystkiego. Od załatwienia spraw administracyjnych czy jakiś podstawowych spraw i potrzeb mieszkańców, z którymi sami nie potrafią może sobie poradzić albo nie wiedzą, gdzie się zgłosić, po organizację pikników, festynów. Trzeba być na pewno bardzo zorganizowanym, trzeba to lubić i mieć serce do tego, bo bez serca i bez lubienia tych wszystkich rzeczy, które się dzieją wokół tej funkcji, niczego nie udałoby mi się osiągnąć.
A.: A to raczej praca społeczna czy odpowiedzialne stanowisko administracyjne?
A.C.: W 95 procentach jest to praca społeczna, czynności administracyjne dotyczą: pisania wniosków do budżetu, sprawozdań, protokołów z zebrań. Głównie to jednak praca społeczna.
A.: A czy może nam Pani uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić, czy za wykonywanie pracy sołtysa otrzymuje się jakieś wynagrodzenie od samorządu?
A.C.: Tak, to nie jest żadna tajemnica. Sołtysi otrzymują dietę, która wynosi trzysta złotych miesięcznie, do tego jeszcze są inkasentami i zbierają podatki raz na kwartał, podatki i opłaty za odpady komunalne, a także rozwozimy decyzje podatkowe, za które też otrzymujemy wynagrodzenie.
G.: Jakie projekty i inwestycje udało się dzięki Pani zaangażowaniu zrealizować i jakie są jeszcze w planach?
A.C.: Będę się chwalić, jeśli chodzi o projekty, które udało się zrealizować. W zeszłym roku był piknik na pożegnanie lata, pierwszy rodzinny rajd rowerowy, spotkanie z Mikołajem na ulicach Jadwisina. W tym roku razem z mieszkańcami sprzątaliśmy Jadwisin, wprowadziliśmy nasadzenia roślin, zorganizowaliśmy piknik na powitanie lata z Borową Górą, a pożegnanie lata - u nas w Jadwisinie. W czasie Wielkanocy mieliśmy spotkanie z Zajączkiem. To są takie inicjatywy, które bardzo integrują społeczność. A z inwestycji, które udało się zrealizować, to na przykład: montaż barierki, ,,mijanki” przy ekranach, co znacznie poprawiło bezpieczeństwo. Z mojej inicjatywy powstał też próg zwalniający przy ul. Szaniawskiego. Jeśli chodzi o kolejne plany, no to zobaczymy, co czas przyniesie. Te pomysły rodzą się bardzo szybko i czasem mimo że wydaje się, że są nierealne, to później razem z ludźmi, którzy mi pomagają, jesteśmy w stanie bardzo dużo rzeczy zrealizować. Na pewno będziemy malować krzyż przy wiadukcie, a na wiosnę wszystkie ławeczki w Jadwisinie. Będę starała się też wymienić tablicę, tak zwany ,,witacz”, który się znajduje przy wiadukcie. Troszkę jeszcze planów przede mną, mam nadzieję, że wszystkie uda mi się zrealizować.
F.: A w jaki sposób młodzież może się angażować w życie wsi?
A.C.: I to jest bardzo dobre pytanie! Ja bardzo liczę na współpracę z młodzieżą i liczy się dla mnie ich zdanie. Powiem wam na przykład o takiej sytuacji, która miała miejsce kilka lat temu w Skubiance, kiedy to właśnie młodzież przyszła do sołtysa i wyszła z inicjatywą budowy pumptracka. Na pewno wiecie, że on się tam znajduje i bardzo dużo osób z niego korzysta, także to był taki pierwszy głos właśnie od młodzieży i to udało się zorganizować. Ponadto uczestnictwo w piknikach, np. ostatnio po pożegnaniu lata miałam taką sytuację, że młodzi chłopcy, chyba nawet tutejsi uczniowie naszej szkoły, podeszli i zapytali, czy mogą w czymś pomóc , a my akurat sprzątaliśmy po pikniku. Poprosiłam o złożenie ławek i ta duma, i ta możliwość pomocy to coś pięknego i dla mnie, i dla nich, fajnie było widzieć, że oni się z tego cieszą. Także zapraszam Was, jakbyście mieli jakiekolwiek sprawy albo jakiekolwiek pomysły, to bardzo chętnie Was wysłucham.
A.: A jakie inicjatywy społeczne lub wydarzenia najbardziej jednoczą lokalną społeczność?
A.C.: Na pewno inicjatywy, które są dobroczynne. W zeszłym roku prowadziliśmy zbiórkę razem ze szkołą - dary dla powodzian. Inicjatywy, które są wyjątkowe albo niespotykane nigdzie indziej. Ale tak naprawdę w tej chwili mogę powiedzieć, że ludzie uczestniczą we wszystkich takich wydarzeniach czy inicjatywach, bo dla mnie i dla nich staje się to po prostu ważne i chcą być częścią tej wspólnoty. Chcą się angażować w życie wsi.
A.: Jak reaguje Pani, gdy mieszkańcy mają podzielone zdanie na jakiś sołecki temat?
A.C.: Jak zostałam sołtysem musiałam się nauczyć, że każdy ma swoje zdanie i każdy ma prawo do swojego zdania, bo każdy człowiek to jest inna historia i jeżeli się kłócimy, a kłócimy się, to znaczy, że nam zależy i musimy znaleźć złoty środek w wielu sytuacjach. Czasem muszę po prostu zakończyć pewne dyskusje, bo one do niczego nie prowadzą. Ale staram się wracać nawet do tych ciężkich tematów . Tak sobie myślę, że jeżeli ludzie się ze sobą kłócą i mogą dojść do porozumienia, to znaczy, że to jest dla nich ważne, a wtedy wspólnie musimy wypracować jakiś kompromis. I robimy to!
G.: Jak podejmuje się decyzje dotyczące spraw wsi? Czy jest jakaś rada, która to ustala?
A.C.: Decyzje w sprawach ważnych dla wsi podejmuje się podczas zebrania sołeckiego inaczej zebrania wiejskiego. To jest taki organ uchwałodawczy, składający się z mieszkanców w sołectwie i tylko on jest uprawniony do podejmowania uchwał, które później ja wykonuję, bo jestem organem wykonawczym.
F.: A jak widzi Pani naszą wieś za 10-20 lat? Wybiega Pani tak daleko myślami?
A.C.: Powiem szczerze, że tak daleko myślami to nie wybiegam, dlatego, że sytuacja na świecie i w Polsce się zmienia. Ciężko mi jest odpowiedzieć na to pytanie, mam nadzieję, że Jadwisin będzie się rozwijał i nie zatraci też tego swojego przyrodniczego charakteru, bo wiadomo, że inwestycje będą się pojawiać, natomiast chciałabym, żeby znalazł się taki złoty środek, po prostu między tym, że Jadwisin to jest miejsce zielone, z historią i z przyrodą, a tym, żeby Jadwisin mógł się stale rozwijać.
A.: A czy w rodzinie Cybas (Pielach) to już tradycja bycia sołtysem? Czy możemy liczyć, że przyszłe pokolenie także podejmie się tej funkcji?
A.C.: Jeśli chodzi o rodzinę Cybas to powiem, że ja jestem prekursorem. Ale wiem o co Wam chodzi i co macie na myśli. Czy można powiedzieć, że w mojej rodzinie to jest długa tradycja, no nie wydaje mi się. Mój tata był sołtysem przez 2 kadencje, przeszło 10 lat. Ale z ciekawostek powiem, że wcześniej sołtysem była moja prababcia, która w tym roku skończyła 102 lata. Tylko ona była sołtysem 45 lat temu, więc w jakiś sposób mogę przyznać, że w mojej rodzinie faktycznie ta funkcja się zdarza. A jeśli chodzi o moich synów, to nie wiem, myślę, że to jest ciekawe doświadczenie, naprawdę takie wyjątkowe i gdyby chcieli i uznali, że to jest coś, co chcą robić, by tę funkcję pełnić, to ja na pewno nie będę im tego odradzała.
A.: A czy tato był dla Pani inspiracją i wzorem do naśladowania?
A.C.: Tak, mój tata był dla mnie inspiracją. Czerpię bardzo dużo, szczególnie z jego podejścia i szacunku, który miał do tej funkcji, i do tego, że ludzie mu ją powierzyli i zaufali mu. Pamiętam taką sytuację, kiedy mój tata przed święceniem pokarmów wielkanocnych, swoimi narzędziami w swój wolny czas, sprzątał wiatę, tę, który się znajduje na terenie szkoły, po to, żeby mieszkańcy godnie mogli uczestniczyć w tym święceniu i to było dla mnie bardzo wzruszające. Głównie dlatego, że on nie robił tego po to, żeby wrzucić post na Facebooka, czy żeby ludzie o nim rozmawiali. Robił to tylko bezinteresownie i tylko dlatego, że uznał, że to jest ważne, aby ludzie we wsi godnie mogli spędzić razem ten świąteczny czas.
G.: Czy prawdą jest, że za pełnienie tej funkcji można otrzymać wyższą emeryturę?
A.C.: Tak, to jest prawda. W tej chwili, żeby otrzymać wyższą emeryturę, tj. dodatek 300 zł, trzeba pełnić tę funkcję minimum 7 lat. Natomiast nie ma tutaj żadnej mowy o liczbie kadencji, natomiast jest informacja, że liczy się długość stażu, czyli 7 lat.
F.: Gdyby mogła Pani cofnąć się w czasie i raz jeszcze podjąć się tej roli, zrobiłaby to Pani?
A.C.: Bez zastanowienia.
F.: A jak udaje się Pani dzielić pracę z życiem prywatnym?
A.C.: Nie jest to łatwe. Ja, mój mąż i moje dzieci musieliśmy się tak naprawdę nauczyć nowej sytuacji, w której to głównie ja się znalazłam, a co za tym idzie, też oni. Do tej pory chłopcy mieli mamę tylko dla siebie, teraz muszą się nią dzielić i to w dużym zakresie z dużą liczbą osób. Bardzo mi pomagają, zarówno mąż, jak i dzieci. Mam od nich duże wsparcie. Zmieniło się wiele i tego czasu zostało troszkę mniej na życie prywatne.
A.: Czy praca sołtysa zmienia w jakiś sposób Pani spojrzenie na ludzi?
A.C.: Tak, zmieniła moje spojrzenie na ludzi. Tak jak już wspominałam, dotarło do mnie to, że każdy ma swoje zdanie i że ma do niego praw, a ja mogę to jedynie uszanować. Zmieniło się też moje postrzeganie ludzi w tym zakresie. Zrozumiałam, że są osoby, które nie są przekonane do mnie, więc pewnie ich nie przekonam i po prostu muszę to zaakceptować. Ta funkcja uczy też dużej pokory i patrzenia na drugiego człowieka, widząc, że za nim też stoi jakaś historia.
F.: Co jest dla Pani najważniejsze i czego możemy życzyć, aby sprawowanie tej funkcji było dla Pani najlepszym doświadczeniem?
A.C.: Co jest dla mnie najważniejsze? Najważniejsze jest to, żeby ludziom, którzy ze mną współpracują nie zabrakło energii i chęci. Ja jestem twarzą niektórych wydarzeń, ale za mną stoi sztab ludzi, którzy mi pomagają i to w naprawdę różnym zakresie, zaczynając od rozkładania stołów, namiotów, do gotowania. Są też osoby, które fundują nagrody. To to jest taki zlepek różnych elementów, które tworzą całość. Czego możecie mi życzyć? Myślę, że właśnie tego, żeby nie zabrakło im i mnie energii do dalszego działania.
Grzegorz: Jak mnie pamięć nie myli w Pani domu rodzinnym w obchody Halloween zawsze czeka słodki poczęstunek dla dzieci - cukierek albo psikus?! Czy w tym roku będzie podobnie?
A.C.: Bardzo się cieszę, że o tym pamiętacie. To jest właśnie jeden z tych elementów, które dają mi radość. Oczywiście serdecznie zapraszam wszystkie dzieci 31 października. Ja już od kilku tygodni się przygotowuję do tego wydarzenia, także będzie trochę strasznie i trochę śmiesznie, i na pewno bardzo słodko.
G.: Świetna wiadomość, proszę się mnie spodziewać!
F.: Już jutro (11 październiaka) odbędzie się kolejna edycja Święta Latawca w szkole w Jadwisinie. Co Pani dla nas przygotowała w tym roku? Jakie niespodzianki czekają na dzieci i ich rodziców?
A.C.: Dobrze, że mi przypomniałeś o Święcie Latawca, bo ja już prawie o nim zapomniałam (śmiech). Ech żartuję, a tak na poważnie to mamy przygotowane, jak co roku, tradycyjnie dmuchańce, będzie wata cukrowa, warsztaty malarskie. Na ostatnim wydarzeniu, którym było Pożegnanie lata, razem z dziećmi wymalowaliśmy ponad 100 podobrazi. Zapraszam też do udziału w warsztatch, będzie je prowadziła pani Hanna, nasza lokalna malarka, która robi to fantastycznie. U mnie w domu czekają w kartonach puchary i przypinki. W tej chwili moja siedziba przed tym świętem wygląda jak magazyn. Mam nadzieję, że uda nam się na koniec imprezy zorganizować festiwal kolorów. Trzymajcie kciuki za pogodę, żeby nie padał deszcz. Zapraszamy wszystkich jutro w godz. 11.00 - 15.00.
A.: Pani Angeliko, bardzo dziękujemy za rozmowę i zaangażowanie w sprawy lokalnej społeczności. Jadwisin to przykład wsi, w której praca i pasja sołtysa przykłada się na realne zmiany i lepsze życie mieszkańców. Mamy nadzieję, że dzięki takim osobom jak Pani, nasza gmina będzie się dalej rozwijać, zachowując swój wyjątkowy, wspólnotowy charakter. Jesteśmy wdzięczni za poświęcony czas i do zobaczenia na jutrzejszym Święcie Latawca.
A.C.: Bardzo wam dziękuję za zaproszenie i tak miłe słowa.
Jak nakazuje polska tradycja gościnności, spotkanie zakończyło się przy filiżance ciepłej herbaty, pysznym cieście i pogaduchach. A jak wiadomo, to doskonały sposób na budowanie relacji społecznych. Dzięki temu spotkaniu i rozmowie z zaproszonym gościem otrzymaliśmy, i niesiemy dalej, iskierkę zapału, optymizmu oraz otwartości na nowe inicjatywy wiejskie i społeczne – wszystkim otwartym na działanie ludziom, którym nie jest obojętny los małej ojczyzny.
Dla uczniów Szkoły Podstawowej w Jadwisinie rozmowa z Panią Sołtys to spotkanie z człowiekiem, który nie tylko zarządza, ale przede wszystkim łączy ludzi. W jej słowach słychać troskę o codzienne sprawy mieszkańców, dumę z lokalnych inicjatyw i niegasnącą wiarę w to, że nawet najmniejsza społeczność może mieć wielkie serce.
Pani Andżelika bez wątpienia zaraża optymizmem, inspiruje do działania i przypomina, że siła wsi tkwi w jedności, wzajemnym szacunku i wspólnej pracy. Patrząc na Jadwisin jej oczami, trudno się dziwić, że to miejsce tętni życiem – bo tam, gdzie pasja spotyka się z zaangażowaniem, rodzą się rzeczy wyjątkowe.
Niech ta rozmowa będzie nie tylko portretem sołtysa Jadwisina, ale także opowieścią o ludziach, którzy razem tworzą małą ojczyznę – z sercem, z dumą i z miłością do swojego miejsca na ziemi.